Sezon czas zacząć!

W pochmurny szary dzień, na białej kartce papieru pojawiały się kolejne punkty: slip, przystań, Koćmierzów. Kto holuje, kto weźmie wkrętarkę? A w tyle głowy były wspomnienia: „Zoraza” gdzieś tam przy brzegu, czekająca na części do silnika, pomnik flisaczka w Toruniu, wylewanie wody z „Solnego”, i wiele innych obrazów. Pewna nostalgia i sentyment, tym większa, im bliżej było do 27 listopada. Według zasady: „wszystko ma swój początek i koniec” – trzeba zamknąć sezon.

Kalendarz leżący obok białej kartki korcił by spojrzeć kiedy wrócimy? Hmm, jasno z niego wynikało kiedy „Napędzani Wisłą” ponownie ustawią swoją przystań i zacumują przy niej swoje łodzie.

Pochmurny, szary dzień, biała kartka papieru i pytania: kto będzie dowodził na slipie, a kto dowodził załadunkiem łodzi? Ile mamy lawet i kto będzie je holował? Biała kartka zamieniała się w zapisaną notatkę. A w głowie kotłowały się plany: „0” kilometr, „Przewóz”, „Wyprawa Warszawska”, Festiwal w Toruniu …. .

Dziewiąty kwietnia, zimno, termometr w porywach wyświetlał szóstkę, deszcz nie pada, tylko leje i ten ziębiący wiatr. Ale co tam – sami twardziele, nikt nie odpuścił. O godz. 9.00 przybyło ponad dwadzieścia osób, każdy miał przydział i wiedział co robić. A o godz. 14 łodzie i przystań były na swoim miejscu.

Miło mi zakomunikować, że tej soboty nasza grupa „napędzanych” po zimowej przerwie wróciła na Wisłę. Okres zimowy nie był czasem bezczynnym: spotykaliśmy się, przyjęliśmy nowych członków, zaktualizowaliśmy regulamin, zaplanowaliśmy kalendarium na obecny rok, przygotowaliśmy łodzie, a i to nie wszystko.

Miniony sezon był intensywny, uważamy go za udany, a nadchodzący w planach jest jeszcze ambitniejszy. Już powiększyliśmy przystań, doszły kolejne łodzie zbudowane przez naszych szkutników (w ciągu roku mają dojść kolejne). Chcemy by nasze flagi załopotały od „0” km aż do ujścia Wisły. W planach warsztaty szkutnicze, rejsy, pikniki na wyspach, udział w imprezach.

Na tą chwilę – kwiecień 2022 r. – nasza grupa liczy 40 członków i 20 drewnianych jednostek, z których większość cumuje na naszej własnej przystani w sandomierskim „Starym Porcie” u podnóża „wzgórza zamkowego”.

Zapraszamy do nas, do Sandomierza, liczymy na spotkania gdzieś tam na Wiśle, Sanie, Nidzie, Pilicy. Wypatrujcie naszych flag łopocących na masztach.

Dziękuję wszystkim koleżankom i kolegom zaangażowanym w to byśmy znów w pełni mogli cieszyć pięknem naszych rzek i towarzystwem wspaniałych ludzi.

Marek Bażant

za zdjęcia podziękowania dla: Wioli Kozłowskiej i Wiesława Ordona.

Pożegnanie gościnnego Koćmierzowa, gdzie większość łodzi zimowała.
Tu u kolegi Staszka schronienie znajdują i turyści i łodzie.
Było zimno i deszczowo.
Łódź po łodzi, podjeżdżały na slip.
I kolejna jednostka wraca na wodę po zimowym śnie.
Pomost, też wraca.
Wszystko sprawnie i szybko.
Pierwszy raz na wodzie, będzie nosić imię “Nadzieja”.
Nadzieja, Korab, Korona, Deaf – już na wodzie.
Kolejne jednostki szykują się do holowania na przystań.
U wejścia do Sandomierskiego portu.
Jesteśmy na miejscu.
Przystań nabiera kształtu.
Jeszcze nie wszystkie jednostki ale już cieszy oko.