1. Wyprawa Warszawska a potem kolejna – 2., rejsy po Wiśle. I widywane łodzie. Słowa Staszka Baski “zróbmy warsztaty i zbudujmy łódkę”. Te słowa i ten pomysł świdrował w głowach przez 2 lata. Aż w końcu, zróbmy to, ot tak, skombinujmy deski, gwoździe, znalazła się też stara książka (w pdf).
I okazało się że są osoby zainteresowane, przypadkowa rozmowa, a potem “czy mogę wziąć kolegę”. I przyszedł luty 2019, nasz ulubiony “Gościniec Koćmierzów”, posypały się wióry, stukały młotki. Ale nim to się stało, był wspólny wyjazd do Basoni, do zasłużonego już szkutnika Mateusza Tabaki. Niczego nie krył, na każde pytanie odpowiadał.
Co sobota, wspólna praca, i niezwykle udany owoc tych sobót, który jeszcze tego roku popłynął do Ulanowa, a 3 tygodnie później był już w Warszawie.
Dwóch z nas, kochających drewno, latem zaczęło budowę kolejnej łodzi. Ale tym razem w Sokolnikach koło Sandomierza. I w garażu zaczęło brakować miejsca na samochód. Od tego momentu z garażu wyjeżdżały już kolejne łódki: m.in. Ślicznotka, Wena, Marceli 2, Deaf, itd.
A głowy Jurka i Józka, szkutników “Napędzanych” kombinują co by jeszcze ulepszyć. Modrzew, sosna, wiąz, akacja, dąb leżą i czekają na swoją kolej.