Czy da się zapomnieć taki widok.

„Flis pod wiszącą skałę”, taką nazwę „Napędzani” przyjęli dla czerwcowego pikniku, jaki po raz drugi zorganizowaliśmy w pięknej scenerii białych, wapiennych klifów w rejonie Annopola.

„Nic na siłę”, tak jak każdy może i nic więcej, ma być fajnie, miło i przyjemnie.

Takie nastawienie było tym, co kierowało organizacją tegorocznego pikniku. Piękne czerwcowe dni, słońce, ciepło i fantastyczna ekipa. A wszyscy byliśmy stęsknieni za pływaniem i czasem spędzanym wspólnie.

Czas wydawał się sprzyjać, we czwartek „Boże Ciało”, piątek – jeden dzień urlopu, a potem dwa dni weekendu. Super czas, aż cztery dni dobrego odpoczynku, ale to teoria, życie jednak płata figle! I jak tu wszystkich pogodzić i zgrać? Udało się!

Ekipa tarnobrzeska (2 jednostki) wypłynęła we czwartek, by w piątek cieszyć się pięknem Kazimierza Dolnego, odprowadzona przez „Marcelego” kilka kilometrów w dół Wisły; u ujścia Sanu znalazła się „Ślicznotka”, a i „Korona” też się przewinął. W sumie początek był obiecujący.

Sobotnie przedpołudnie było gwarne na przystani w Starym Porcie, sześć sandomierskich łodzi i „Adyga” z Tarnobrzegu razem wypłynęły; „Adyga” po paru kilometrach musiała zawrócić do swojego portu, ale zawsze te kilka kilometrów razem było miłe. W strefie 282 trzeba było załadować drewno na nocne ognisko, bo nie na każdej wyspie można go uzbierać. Przy okazji wyszła nowa znajomość z ekipą płynącą tratwą.

A że płynął z nami niezrównany erudyta z olbrzymią wiedzą historyczną – Marek Juszczyk, to postój w Zawichoście musiał być dłuższy, ale warto było.

I zaświeciły białe skały, w blasku popołudniowego słońca, to Opoka Duża i Mała – jak to miejscowi nazywają wysokie na 30 m skały, wznoszące się prosto w górę z brzegu wiślanego.

Pod wieczór dopłynęła do nas na wyspę ekipa tarnobrzeska, która nad uroki kazimierskie wolała ognisko z resztą Napędzanych – komarów chyba nie było, nikt ich nie zauważył.

No cóż, „chwilo trwaj”, ale chwila ma to do siebie, że jest zawsze tylko chwilą i czas ruszyć pod prąd, w górę, czeka praca, rodzina, obowiązki.

Pozostaną wspomnienia i zdjęcia. Za rok kolejny „Piknik pod Wiszącą Skałą”, a wcześniej jeszcze tyle rejsów i wydarzeń.

Za zdjęcia dziękujemy „nadwornemu” fotografowi Andrzejowi Ładzie.

Chwilo trwaj.
Nie na każdej wyspie jest drzewo.
Cenny towar trzeba rozładować.
Na miejscu – można odpoczywać.
Sandomierskie Rusałki.