Kontynuując moją opowieść, przedstawiam w skrócie podstawowe i praktyczne informacje jak wykonać czółno jednopienne czyli klasyczną średniowieczną łódź -dłubankę.

Zasypiając wyobraź sobie złote, smukłe czółno bezszelestnie wypływające na wodną przestrzeń jeziora lub rzeki. Drobnym ruchem wiosła poprowadzisz w dal swój własnoręcznie wykonany okręt : “… cóż piękniejszego może się zdarzyć ” W. Szymborska.

 

Nasi przodkowie od tysięcy lat żłobili czółna – dłubanki, najczęściej z wierzby, topoli, olchy ale też z dębu, świerka czy sosny. Do wykonania tego dzieła potrzebna będzie minimum pięciometrowej długości kłoda o średnicy 50 – 70 cm, pilarka łańcuchowa, elektryczną lub spalinowa, dobra siekiera i proste duże ciosło. Tymi narzędziami wykonasz co najmniej 80% zaplanowanego dzieła. Okoruj kłodę i ustal która strona będzie dnem a dno powinno być trochę wypłaszczone i mieć lekko podniesione części dziobową i rufową. Odziomek zawsze będzie rufą a przeciwległy koniec dziobem czółna.

Zaczynamy pracę od uformowania części dennej, / kłoda ułożona przyszłym dnem do góry/. Nacinając poprzecznie co 10 – 20 cm na całej długości na wymaganą głębokość odrąbujemy ciosłem lub siekierą powstałe segmenty drewna, oraz wyrównujemy strugiem. Tak ustalimy szerokość i poziom dna. Trzeba uważać aby powstająca powierzchnia była płaska, nie zwichrowana. Następnie należy kłodę odwrócić ustawiając na wypoziomowanych poprzecznie podkładach dnem do dołu. Analogiczną techniką żłobimy teraz od góry równoległą płaszczyznę w stosunku do dna ustalając tym samym wysokość burt a te zależnie od średnicy pnia, można przyjąć na 30 -40 cm. Należy pozostawić lekki wznios części dziobowej, jak również rufowej aby przedmiotowe dzieło zyskało sylwetkę klasycznej łodzi. Najtrudniejsza część pracy to żłobienie wnętrza. Jeszcze wcześniej dokonujemy zaokrąglenia części zewnętrznej rufy i właściwego zwężenia czyli wyostrzenia i podniesienia części dziobowej pamiętając o właściwej symetrii – osiowości wzdłużnej. Oczywiście wszelkie większe nierówności boczne kłody powinny być wyprowadzone. Na tym etapie osiągamy niemal gotową już sylwetkę czółna w rzucie pionowym i poziomym. Pozostaje ” tylko” wybrać środek. Technika i narzędzia te same: nacinając poprzecznie i wzdłużnie uderzeniem ciosła odłupujemy drewniany urobek w postaci prostokątnych formatek i różnych drzazg. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno burty jak i dno powinny mieć odpowiednią grubość. Tu podpowiadam, aby początkowo parametry te pozostawić z pewnym naddatkiem tj. burty grubości ok 3,5 cm a dno do 5 cm. Nieodzownym elementem dawnych dłubanek były grodzie. Stanowiły rodzaj poprzeczek pozostawionych z calizny w procesie drążenia, mających wzmacniać burty przed rozchyleniem się na boki, tworząc też w łodziach rybackich tak zwany “sadz”, czyli zbiornik – schowek na ryby, lub w innej wersji być podpórką pod ławeczkę. Samo zakończenie dziobu i rufy ma wybitne tendencje do pękania wzdłużnego i aby temu zapobiec trzeba te miejsca przewiercić i docisnąć śrubą, bądź ściągnąć pasami. Podczas prac wykończeniowych gdy drewno będzie już przesuszone grubość burt można zmniejszyć do około 2,5 cm a dna do 3- 4 cm. Nieznaczne różnice w grubościach nie mają większego znaczenia. Znając życie, praca przy drążeniu wnętrza rozłożona będzie na wiele dni i to jest prawidłowe postępowanie, zapobiegające nadmiernemu i gwałtownemu przesychaniu drewna. Bardzo wskazane zorganizowanie sobie ” stanowiska dłubankowego ” w zacienionym miejscu, zwłaszcza gdyby pracowało się latem. Dobrze jest też wlewać do wnętrza trochę wody od czasu do czasu, lub nakrywać wyrób namokniętą tkaniną co zwalnia proces wysychania. W kolejnym etapie większe nierówności i zadziory likwiduje się ciosłem i dłutem, mniejsze szlifierką z papierem ściernym.

 

Są różne szkoły konserwacji wyrobów szkutniczych a do takich niewątpliwie zalicza się czółno. Podstawową zasadą i czymś oczywistym jest, że mokre drewno nie wchłania środka konserwującego, lub następuje to w stopniu nieznacznym powierzchniowo. Należy bezwzględnie unikać malowania farbami olejnymi lub lakierami tworzącymi nieprzepuszczalną powłokę. Moje czółna sezonowały się naturalnie a licząc czas od ścięcia drzewa do momentu konserwacji gotowej łodzi trwało to około 1,5 roku. Jedną z prostszych i bardzo skutecznych metod konserwacji jest impregnowanie powietrzno-suchego drewna mieszaniną oleju lnianego i terpentyny balsamicznej w stosunku 1: 1 poprzez wcieranie tej podgrzanej jeszcze mikstury gęstym pędzlem. Czynność tą powtarzać 8 – 10 krotnie z zewnątrz i wewnątrz w odpowiednich odstępach czasowych aż drewno przestanie wchłaniać. Metoda ta wystarczająco zabezpieczy wyrób przed penetracją wody, pod warunkiem, że odczeka się kontaktu z wodą przez kilka miesięcy aby olej wsiąknąwszy w strukturę drewna odpowiednio się zestalił. Olej pięknie wywoła usłojenie drewna i dopiero teraz można prawdziwie cieszyć oczy owocem swej pracy. Jeżeli dodatkowo zakonserwuje się dno odpowiednim impregnatem to z pewnością będzie jeszcze bardziej trwałe. Do pełni szczęścia brakuje tylko jednej lub dwóch ławeczek, pychowego wiosła, kotwicy i odpowiednich zaczepów. Można również pomyśleć o maszcie żaglu, pawęży pod silnik, jakimś schowku a także ewentualnym nadaniu imienia. Najkorzystniejsze wrażenie robi odpowiednie wyrzeźbienie napisu bezpośrednio na burtach czółna. Gdyby ktoś z czytelników zainspirowany powyższym opisem podjął się przedstawionych powyżej działań, chętnie służę radą i pomocą.

/ Z należnym szacunkiem Kazimierz Bąk – twórca najdłuższego czółna współczesnej Europy /