Jak płynie woda w Wiśle, tak też upływają lata i sezony. Rok 2024 mamy już praktycznie za sobą, a sezon do pływania to już na pewno.

Dla nas – „Napędzanych Wisłą” – to był dobry rok. Ale po kolei.

Poziom wody w Wiśle zimą był rekordowy, utrzymywał się od 2 do 3 metrów powyżej poziomu typowego, tj. około 100 cm. A 7 lutego osiągnął 505 cm i do końca marca nie spadł poniżej 200 cm.

Zapowiadało się świetnie, zapowiadało się na „dobrą wodę”.

Ale wróćmy do stycznia, a początek roku dla Napędzanych to coroczne „walne” spotkanie, na którym m.in. zatwierdzamy program na cały rok. Program uchwaliliśmy, a i zintegrowaliśmy się też.

Zima to nie czas „lenistwa” i już 11 lutego ekipa ciekawa świata wybrała się, by inaczej spojrzeć na dolinę Nidy. Zawsze patrzymy z wody na to co mijamy, a teraz zwiedzając i oglądając okolice pięknej rzeki, słuchaliśmy opowieści naszego kolegi i przewodnika turystycznego Marka Juszczyka. A, że Marek ma wielki dar erudycyjnego zachwytu nad otaczającym pięknem, to żal było, że dzień się kończy, wycieczka się kończy i czas wracać.

Na przełomie lutego i marca wsłuchiwaliśmy się w przygody 30-metrowego statku turystycznego, płynącego z Płocka do Krakowa. Może ktoś spiszę tę historię?

I marzec – sezon blisko, więc czas na pędzle, młotki, pakuły i tym podobne rzeczy. Z tej okazji mieliśmy też świetne warsztaty w temacie „Przygotowania łodzi do sezonu”, w których uczestniczyła ekipa z Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.

W marcu rozpoczynamy przygotowanie do nowego projektu, do rejsu Wieprzem. Jedziemy zobaczyć miejsce, gdzie można zwodować łodzie, oglądamy potencjalne przeszkody i poznajemy z lądu tę rzekę. Już wtedy robi na nas wrażenie.

Wreszcie wróciliśmy naszymi łodziami na wodę, razem z naszą przystanią, w kwietniu. Jak co wiosnę ruszyliśmy wysprzątać naszą Wisłę ze śmieci zalegających na jej brzegach, tym razem pod patronatem „Wód Polskich” i z udziałem pracowników tej ekipy.

Zaczął się maj i na wodę ruszyły łodzie i flisacy stęsknieni już rzeki. W majowy długi weekend pierwsze rejsy i pierwsze spotkania na wodzie.

2 maja to „Święto Flagi” i nasz rejs pod tą samą nazwą – bardzo sympatyczny.

W tym czasie mamy też pierwsze spotkanie z nowymi znajomymi, z ekipą z Opola Lubelskiego. I to był początek fantastycznej znajomości ze świetnymi ludźmi i zapowiedź wielu wspaniałych chwil.

W maju już po raz trzeci na 315 km Wisły, na pięknej wyspie tuż obok szkutni Mateusza Tabaki, organizujemy spotkanie. Jest kilka łodzi z Sandomierza, trzy łodzie z Opola Lubelskiego i są dwie załogi z rejonu Krakowa (Robur – dzięki, że przypłynęliście).

Lećmy do przodu – pływamy, sycimy się rzeką, sama radość. I mamy długi weekend z okazji święta „Bożego Ciała”. W kierunku Krasnegostawu ruszyły lawety z łodziami: Marcelim, Wawrzyńcem i Wirkiem z Opola Lubelskiego (razem trzy łodzie). A w tym czasie kilka kolejnych ruszyło z Sandomierza do Kazimierza, by tam też spotkać się z opolskimi flisakami i ich łodziami.

Wieprz nas zauroczył, dzikość tej rzeki robi wielkie wrażenie, polecam.

Czerwiec to też już cykliczny „Rejs do Zawiszy”, który robimy dla młodzieży, by poznawała historię, tradycję i wartości. Tym razem do młodzieży i cyklistów dołączyli harcerze, byli jeźdźcy na koniach.

Wreszcie nadszedł czas „Sandomierskich Wianków Flisackich”. Tak wiele można by napisać o tej naszej sandomierskiej imprezie, że powinien powstać oddzielny artykuł na jej temat. Jednym słowem, ta nasza „sztandarowa” impreza w ciągu roku bardzo się rozbudowała. Mieliśmy wielu uczestników: rycerzy, Słowian, chłopów, KGW, twórców ludowych. Były warsztaty i pokazy, rejsy, parady. No i były koncerty – bardzo udane. I wielu przyjaciół – flisaków z różnych stron Polski.

A tydzień później wypłynęła „Ryza do Warszawy”.

I nastał lipiec, a tu kolejny już „Flis pod prąd” do Ulanowa na „Światowe Dni Flisactwa” – świetna zabawa, miłe wrażenia, udany rejs.

29 lipca na bulwarze sandomierskim spotkali się goście, media, turyści by oficjalnie pożegnać „IX Wyprawę Warszawską”. Tak, to już dziewiąty raz nasza ekipa płynęła, by uczestniczyć w uroczystej paradzie ku upamiętnieniu Powstańców Warszawskich. A wśród ładzi „Napędzanych Wisłą” były łodzie: z Sanu – galar „Włóczek”, dwie łodzie z Opola Lubelskiego i dołączyła do nas łódź z Dęblina „Papuas”. Piękny rejs, wiele wrażeń. Wspomnieć należy również miłe i gościnne przyjęcia nas przez przyjaciół z Kazimierza, Dęblina i Seweryna w Kępeczkach; w pamięci pozostanie pilot białego helikoptera, który pokazywał ręką drogę wśród mielizn.

A po Wyprawie Warszawskiej dwie nasze łodzie: Lasowiak i Kaskada, po tygodniowym odpoczynku, ruszyły z Warszawy w dół Wisły, by przez chwilę zagościć na „Festiwalu Wisły” i dalej ruszyć na spotkanie „Neptuna” i słonych wód Bałtyku – gratulujemy kolejnym flisakom z naszej grupy zasmakowania morskiej wody.

Ale to nie był koniec sierpniowych wydarzeń – czas było spotkać się na kolejnej corocznej „Pośpiewance” na wyspie pod białymi skałami Annopola. Sceneria bajeczna i wrażenie tożsame. A chwilę później, po tygodniu czekały na nas „regaty pychówek” w Kazimierzu, tym razem jeszcze bez naszych łodzi, ale była przyjemność spotkań, rozmów i integracji.

Powoli nadchodziła jesień i wyciszenie, w końcu przyszedł czas na spokojne weekendowe pikniki na okolicznych wyspach, bez pośpiechu, dyscypliny, na luzie.

Przyszedł czas na kolejną już (piątą) „Jesienną Nidę”. W tym rejsie wzięło udział pięć łodzi: trzy sandomierskie i dwie z Opola Lubelskiego. Urocza rzeka, pełna jesiennych barw.

Miniony rok była bardzo „medialny”. Interesowały się nami różne media. Obok regionalnych zawitały do nas: Radio Biwak z PR Rzeszów na cały dzień, była transmisja z audycją „Lato z Radiem”, był program z TVP3 – Kielce.

Przyszła jesień, czas było zamykać sezon: jak rozpoczynaliśmy sprzątając Wisłę, tak też kończyliśmy.

Coroczny „Rejs Niepodległości” – 11 Listopada – w scenerii wręcz niezwykłej, we mgle, gdzie widzieliśmy czasami dwie łodzie przed i dwie za sobą. Rejs niezapomniany.

Wreszcie zdjęliśmy nasze łodzie, zdjęliśmy naszą przystań, umyliśmy, obróciliśmy, zabezpieczyliśmy i pozwoliliśmy spać do wiosny, spać i śnić o wiślanych falach.

Pływanie się zakończyło, ale żal się rozstać, trzeba powspominać, poświętować. Ale również uczcić Św. Barbarę, patronkę flisaków i górników, na spotkaniu u naszych przyjaciół w Ulanowie.

A po tym święcie jeszcze jedno spotkanie nam zostało, także coroczne, w dworze Resztówka w Kotowej Woli – „Urodziny Zawiszy”.

Udało nam się przeprowadzić wiele warsztatów, zrealizować projekt „Wisła zapomniana pamięć rzeki”. Nasi szkutnicy zbudowali kolejne piękne łodzie, które pływają już po Wiśle.

„Napędzani Wisłą” zakończyli sezon, intensywny, wymagający, trudny, ale jakże satysfakcjonujący.

Podziękowania kierujemy do wszystkich, którzy nas wspierali, motywowali, pomagali, którzy byli z nami. A w szczególności dziękujemy „Fundacji Fundusz Lokalny SMK”, która nas przygarnęła, przyjaciołom z Opola Lubelskiego, ze Stalowej Woli, z Kazimierza Dolnego nad Wisłą, Bractwu Flisackiemu z Ulanowa, pikinierom i wielu innym, których musiałbym długo wymieniać.

Rok 2024 się kończy, a my już zaczynamy pracę nad nowym sezonem i nowymi pomysłami.

„Dobrej Wody”.